niedziela, 14 lutego 2010

Afryka


Mimo, że posiada ponad 50% światowych zasobów złota i wielu innych cennych złóż Afryka ciągle jest najbiedniejszym kontynentem. Nie całą winę można przerzucić na białych i kolonializm. Dekolonizacji dokonano ponad pięćdziesiąt lat temu, od tego czasu w Afrykę wpompowano miliardy dolarów, a ona wciąż stoi w miejscu.

Przybysze z Afryki, czy muzułmanie, rzadko przystosowują się do europejskiego trybu życia. Tworzą oni swoje enklawy, w których dalej żyją swoją kulturą i rozmawiają swoim językiem. Przy rosnącym tempie kolonizacji Europy przez imigrantów z Afryki i Azji grozi nam, jej rodzimym mieszkańcom, całkowite odejście od kultywowanej przez nas od setek lat kultury łacińskiej i chrześcijańskiej. W Koloni przez wieki nie było wyższej budowli niż katedra. Teraz będzie- meczet. A wszyscy przeciwnicy jego budowy to brunatne oszołomy. Wszechobecna poprawność polityczna nakazuje nam ustępowanie przybyszom na każdym kroku. Podobny problem mają Amerykanie. Nie powstrzymali oni fal uchodźców z Meksyku, fale te ich zalały urastając do jednego z głównych problemów wewnętrznych USA. Kompletnie niezasymilowani (hiszpański powoli staje się drugim językiem urzędowym), pracujący na czarno uchodźcy to duży kłopot, który powstrzymać może tylko uszczelnienie granic i zaostrzenie polityki imigracyjnej, na co żaden z rządzących się nie zdecyduje obawiając się utraty głosów Latynosów. Błędne koło się zamyka.

Oprócz kwestii kulturowej należy poruszyć także finansową. Pieniądze przekazywane na zasiłki socjalne dla legalnych i nielegalnych imigrantów, lepiej jest przeznaczyć na odbudowanie Afryki i stworzenia im odpowiedniego miejsca do życia w ich własnym domu. Rekonstrukcja ta musi być jednak ściśle przez Europejczyków kontrolowana, inaczej zakończy się fiaskiem. Najlepszym tego przykładem jest totalna degrengolada Zimbabwe odkąd Mugabe wyrzucił z tego kraju białych plantatorów i doradców, czy rozkradanie pomocy humanitarnej przez lokalnych watażków, przez co miliony dolarów z całego świata zamiast do biednych idą na broń. Pompowanie w Afrykę pieniędzy bez późniejszej kontroli i zarządzania nimi to pomysł głupi i utopijny. Tworzący paradoks pomocowy- otrzymując więcej pomocy niż pozostałe kontynenty razem wzięte, ciągle posiada najwięcej spośród najbiedniejszych krajów świata.

Kolejnym problemem jest to, że kontynent ten ciągle szargany jest przez wojny i potyczki plemienne. W krajach z granicami stworzonymi od linijki znalazły się wrogie sobie grupy etniczne- państwa w rozumieniu umowy społecznej, jak w Europie, w Afryce są rzadkością. Starcia zbrojne są jedną z głównych przyczyn emigracji tysięcy ludzi. Powstrzymać je może tylko zdecydowana interwencja. Nie różne misje pokojowe, czy małe kontyngenty, a duże oddziały stabilizacyjne mające mandat do walki z bojówkarzami, nie tylko do stawiania pól namiotowych dla uchodźców.

Od końca okresu kolonialnego Afryka jest niepodległa i zasilana wielkimi kwotami z Ameryki i Europy, a mimo to nie rozwija się gospodarczo, jest szargana lokalnymi konfliktami, a demokracja i wolność to (w większości jej państw) puste slogany. Niegdyś bogate kraje (Rodezja-Zimbabwe czy RPA) po tym jak do głosu doszli w nich lokalni przywódcy i czarny rasizm chylą się ku upadkowi. Zniweczono system administracyjny i przemysł pozostawiony po 1960 roku, który dawał perspektywy na przyszłość,. Oczywiście nie można domagać się powrotu kolonializmu, jednak nasza interwencja wydaje się niezbędna do stabilizacji sytuacji gospodarczej i politycznej. Gdy sytuacja będzie stabilna emigracja stanie się zbędna. Można pokusić się o wniosek, że na Afrykę wolność spadła za szybko. Biali posprzątali zabawki i wyjechali mówiąc bawcie się teraz sami i czasem rzucając kieszonkowe zza morza. Nie zostawili po sobie elit, (jeśli zostawili to umysłowo chore jak Mugabe czy Idi Amin), pozwolili szerzyć się despotyzmowi pierwszych wybawicieli i, jak pisał Brinkbaumer, nie nauczyli ludzi wybiegać myślą wystarczająco daleko w przyszłość. Nie zostawili instrukcji obsługi demokracji (dla rządzących ciągle ważniejsza jest rodzina niż państwo) i kapitalizmu. Można jeszcze tam wrócić i to naprawić. Ale do tego potrzebni będą ci najsprytniejsi i najbardziej gospodarni, ci, którzy giną na pustyni i w morzu lub marnują się na zmywakach. Przy naszej pomocy mogliby budować swój wyśniony, europejski dobrobyt u siebie w Ghanie czy Kongo.