niedziela, 19 kwietnia 2009

Nietypowo bo filmowo- Lektor


Jej palić kazano

Lektor na początku wydaję się zwykłym melodramatem. Oto kilka lat po wojnie, w RFN, młody Michael (Kross) poznaje dwukrotnie starszą kontrolerkę biletów Hanne (Winslet). Oprócz uprawiania seksu on czyta jej książki, przy których ona nieraz wzruszy się smutnymi losami bohaterów. Sielankę przerywa nagłe zniknięcie Hanny. Następny raz bohaterów spotykamy po kilkunastu latach na sali sądowej. Michael, teraz już student prawa, obserwuje proces nazistowskich zbrodniarek (doskonale ukazana farsa tych procesów w powojennych Niemczech!). Główną oskarżoną jest Hanna, której zarzuca się dopuszczenie do śmierci w płomieniach kilkudziesięciu Żydów.

Film niebezpiecznie zbliża się do uczłowieczenia twórców holocaustu, pokazuje, że po wojnie to tak naprawdę równi z nich kumple i kochanki, zdolne do zachwytów nad kulturą wysoką. Gdy koleżanki z SS zeznają przeciw Hannie, skazując ją na długoletnie więzienie, zaczynamy jej współczuć, mimo, że więzienie, a nawet szafot jak najbardziej jej się należy. Ona tylko wykonywała rozkazy? Z takim podejściem niedługo dojdziemy do wniosku, że wojnę wywołał Hitler z sekta nazistów, a reszta trybików machiny Rzeszy tylko wykonywała rozkazy i jest niewinna. Przykład Sophie Scholl pokazuje, że nawet w społeczeństwie najbardziej sterroryzowanym istnieje miejsce na odwagę i bunt. Na człowieczeństwo, którego Hannie i zdecydowanej większości Niemców (łącznie ze spiskowcami, Stauffenberga, którzy uaktywnili się z powodów militarnych, nie humanitarnych) po prostu zabrakło.

Winslet zagrała dobrze jednak wcale nie jestem przekonany czy to jej należał się Oscar za najlepszą rolę kobiecą. Równie dobrze mogła go zdobyć Angelina Jolie za film „Oszukana”. Jednak nielubiąca Eastwooda Akademia uznała, że niemieckie rozliczenia bardziej zasługują na nagrodę. Pozytywnie zaskoczył mnie poziom aktorski, Krossa. W Lektorze często następuje zmiana i miejsce czasu akcji, cały obraz oparty jest na retrospekcji- wspomnieniu starego Michaela. Inwersja czasowa jest ostatnio w kinie zabiegiem popularnym, ale także coraz bardziej denerwującym i po prostu nudzącym.

Pierwsza część filmu to przydługi i dość nudnawy melodramat. O wiele ciekawiej robi się, gdy do opowieści wkracza wątek rozliczenia z hitlerowskimi zbrodniami. Zawarta w nim jest dyskusja między różnymi poglądami. Oto kolega Michaela domaga się bezwzględnego karania winowajców, jego profesor wygłasza natomiast kuriozalną opinie, że powinni być sądzeni według prawa, jakie wtedy obowiązywało. Główny bohater natomiast się waha- ma w ręku kartę mogącą uratować dawną kochankę, ale zarazem zbrodniarkę. Na szczęście podjął słuszną decyzję, ratującą jego sumienie, a także cały film.

Moja ocena: 6/10.

Lektor (Reader, The) 2008, Niemcy, USA. Reż. Stephen Daldry. Wyk.: Kate Winslet, David Kross, Ralph Fiennes, Bruno Ganz.

sobota, 18 kwietnia 2009

Nietypowo bo filmowo- Obywtel Milk


Obywatel gej

Obywatel Milk cofa nas do San Francisco lat 70. Harvey Milk (Sean Penn) to pierwszy jawny homoseksualista wybrany na publiczny urząd w USA- radnego San Francisco. Po kilku miesiącach zostaje zastrzelony przez konserwatywnego polityka z rady. Wiedząc jak skończy możemy skupić się na drodze, jaką przeszedł od sprzedawcy ubezpieczeń do lidera dużej organizacji społecznej. Film pokazuje historie wielkiej wojny o równouprawnienie mniejszości seksualnej i walki z konserwatystami, której przewodził. Oczywiście całkowite równouprawnienie gejów i lesbijek autorzy a priori uznają za naturalne. Obrazowi Van Santa nie można jednak odmówić pewnej uczciwości. Widzimy w nim homoseksualistów jako osoby rozwiązłe, nawiązujące przygodne romanse często oparte głównie na seksie, z widmem AIDS w oddali.

Popis aktorstwa dał Sean Penn, jest idealny: ciepły i zniewieściały, energiczny, ironiczny, błyskotliwy, twardy i miękki. Zagrać geja będąc heteroseksualnym musi być diabelnie ciężko a Penn temu podołał- nagroda Akademii dla najlepszego aktora wydaję się zasłużona, nie miał on ani jednej słabej sceny, doskonale grał emocjami. Nie zawodzą także aktorzy drugoplanowi
Film jest także dobrze zrobiony warsztatowo. W fabułę wpleciono modne w tym roku materiały dokumentalne, czy pseudoarchiwalne. Wśród generalnie dobrze wykonanych zdjęć, znalazły się takie perełki jak rozmowa prowadzona przez Milka z policjantem przy ciele zabitego geja ukazana przez odbicie na powierzchni gwizdka, którym ofiara wzywała ratunek, czy scena morderstwa pokazana przez odbicie w lustrze. Nie sposób zgodzić się jednak z Oskarem za najlepszy scenariusz oryginalny. O wiele bardziej na to wyróżnienie zasłużył obraz McDonagha „Najpierw strzelaj potem zwiedzaj”, którego scenariusz wielokrotnie zaskakuje i doskonale łączy gatunek komedii, dramatu i filmu gangsterskiego.

Obywatel Milk to bez wątpienia dobrze zrobiony film z dużym politycznym ładunkiem (Oscary 2008 poraz setny potwierdziły lewackość Akademi, Milk to tylko wierzchołek góry lodowej jaką stanowi Slumdog i Lektor- filmy po stokroć przeceniane). Świetnie pokazuje charyzmatyczną i kontrowersyjną postać Harveya Milka, oddaje ducha anarchistycznych lat siedemdziesiątych. Pokazuje ruch homoseksualny i początki walki, w której właśnie wtedy zaczął odnosić zwycięstwa i w której dziś już prowadzi.

Film Van Santa zmusza nas do wyjścia z własnej skóry i karze skupić się na cudzej racji czy pragnieniu. Chce żebyśmy w dewiancie dostrzegli człowieka. Pokazuje jak możemy zostać pokonani, jak walczą mistrzowie sprawy gejowskiej, a nie ich marni naśladowcy typu Biedronia. Wysuwanie przeciw nim Biblii nie ma sensu, bowiem dziesiątki od niej odstępstw uważa się już za racjonalne. Ekspansje homoseksualizmu na przestrzeń publiczną, polityczną i społeczną można powstrzymać tylko tak ja się ona rozwinęła- wywalczając prawa dla większości obecnie uciskanej przez mniejszość.

Moja ocena: 7/10.

Obywatel Milk (Milk) 2008, USA. Reż. Gus Van Sant. Wyk.: Sean Penn, Josh Brolin, Emile Hirsch, James Franco, Victor Garber.