środa, 3 czerwca 2009

Gdzie ta wolność?


W 20 rocznice sprzedania Polski przez konstruktywnych tym czerwonym przy Historycznym Meblu coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że cała ta wolność opiewana przez GazWyby ma charakter tylko fasadowy. Piewca ukraińskiego nacjonalizmu, budowniczy banderowskich pomników Wiktor Juszczenko dostaje tytuł doktora honoris causa od katolickiej uczelni przy ogólnej aprobacie salonowych mediów. Niedługo po tym moja uczelnia, Uniwersytet Wrocławski, odwołuje konferencje na temat ludobójstwa na kresach. Rektor Bojarski wystraszył się nacisków ambasady ukraińskiej straszącej zbojkotowaniem wrocławskich dni Lwowa. Salon milczy, bo przecież wiadomo, że prelegenci (a wśród nich wielki bojownik o pamięć kresowych mordów- ksiądz Isakowicz-Zaleski) wygłosiliby referaty na tematy niepopularne, mogące zburzyć nasze wspaniałe stosunki ze wschodnimi sąsiadami.

Przykład, jak wiadomo, płynie z samej góry, z serca Donalda Tuska, z którego wylewają się fale miłości. Niemcy swoją politykę historyczną rozgrywają mistrzowsko. Najpierw udowodnili, że wojnę wywołała mała sekta nazistów, potem stworzyli polskie obozy zagłady, a teraz twierdzą, iż bez udziału Polaków (i innych narodów okupowanych, prócz Rosji oczywiście, bo Rosjanie to kumple) nie byłoby holocaustu. Dodając do tego sprawę wypędzonych jako głównych ofiar wojny mamy obraz skutków polityki miłości prowadzonej przez nasz rząd. Ale przecież ekipa Tuska ma też wielkie sukcesy. Premier Putin odwiedzi nas w rocznicę wojny, która wybuchła przy współudziale jego kraju. Razem z innymi przywódcami zwycięskiej koalicji odwiedzi Gdańsk. Pierwszego września- czyli siedemnaście dni za wcześnie. Oczywiście dla dobra stosunków Polsko- Rosyjskich (które dobre będą dopiero wtedy, gdy wytyczne rosyjskiego ambasadora zaczną mieć w Polsce moc ustaw) napaść zaczęto nazywać interwencją, a o Katyniu, tak jak o Banderze czy SS Gailizen mówić nie wolno.

Wolność słowa zagłuszana jest (przez polityczną poprawność) także, jeśli chodzi o sprawy teraźniejsze. Salon (przy poklasku GazWybów) nie dopuszcza na uczelnie nie tylko Isakowicza-Zaleskiego. Kilka miesięcy temu we Wrocławiu uniemożliwiono wystąpienie Jerzemu Robertowi Nowakowi. Ostatnio natomiast UMCS odwołał konferencje z udziałem Paula Camerona, który (posiłkując się w dużej mierze danymi ośrodków homoseksualnych) przedstawiał niszczące efekty homoseksualizmu dla zdrowia i życia.
Nie trzeba wspominać, że towarzysz Biedroń jest częstym gościem i promotorem homoseksualizmu na polskich uczelniach (także Uniwersytecie Szczecińskim, który odwołał spotkanie z księdzem Iskaowiczem-Zalewskim), nie wspominając już o ludziach honoru pokroju Jaruzelskiego. Uczelnie przez wieki były płaszczyzną wymiany myśli i poglądów, forum gdzie można ogłosić wyniki nawet najbardziej kontrowersyjnych badań. W dwadzieścia lat po odzyskaniu niepodległości stały się platformą do głoszenia poglądów jedynie słusznych. Kto nie ma odpowiedniego zdania na temat poprawności politycznej, polityki historycznej czy homoseksualizmu nie ma wstępu na polskie uczelnie.

Kwestią czasu jest przepis, który niepoprawne politycznie poglądy zacznie karać więzieniem, a do zakazu negowania Holocaustu (swoją drogą, czemu można negować Katyń i rzeź Ormian?) dojdzie zakaz negowania homoseksualizmu, do czego zresztą jest już całkiem blisko. Jak podała Gazeta Polska angielska organizacja rządowa nazwała wszystkich sprzeciwiających się adopcji dzieci przez gejów i lesbijki upośledzonymi homofobami…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz